wtorek, 19 lutego 2013

Tribute to.. Wydział Remontowy:)

W sumie miało być o koncercie, ale od czasu kiedy chciałam napisać parę słów na temat "Tribute to Motorhead" (zagrała kapela Naked brown), zdarzyło mi się wpaść do Wydziału Remontowego na kolejną imprezę z cyklu Tribute to. A był to wieczór poświęcony Nirvanie (coverował Deluxe Tribute Band) - klimat zupełnie inny, ale pewne wnioski te same.

To co Wydział Remontowy serwuje, mnogie w nieskończoność imprezy z różnych kręgów muzyki alternatywnej (rozumianej przeze mnie w tym momencie baardzo szeroko) zasługują na ukłon w stronę klubu.
Przez cały tydzień tętni życiem, powiedziałabym nawet, że to swoista muzykodajnia, która non stop pracuje na wysokich obrotach:)
Może tak akurat trafiłam, ale za każdym razem jak odwiedzałam Wydział było mnóstwo ludzi.
Myślę, że i to o czymś świadczy.

Zaraz na wprost wejścia mamy bar, po drugiej stronie prowizoryczną szatnię i łazienki. Generalnie tu siedzimy, rozmawiamy, pijemy. Druga część przeznaczona jest na koncerty. Nieduża scena pozwala wytworzyć fajny klimat, na luzie i bez zbędnego dystansu. Obserwując koncerty Naked Brown i Deluxe Tribute Band miałam wrażenie, że zarówno zespołom jak i publiczności taki układ pozwala na wzmożony przepływ energii i wzajemnie nakręca obydwie strony:)

Co prawda moje bębenki na obydwu koncertach początkowo płakały i błagały o mniejszą ilość decybeli, ale może się starzeję, bo byłam jedną z niewielu, którzy mieli takie same odczucia. Co najważniejsze i do czego zmierzam - cieszę się, że w tak łatwo dostępnym miejscu (na terenie stoczni, zaraz przy samym wejściu, a więc praktycznie na Śródmieściu) powstał klub, który po pierwsze oferuje zadowalającą różnorodność muzyczną, a po drugie czuć, że do klubu idzie się pogadać, posłuchać muzyki, beztrosko wyszaleć, a nie polansować. Ktoś może się ze mną nie zgodzić, ale mając porównanie do innych miejsc
o podobnym profilu, tak to widzę. Może się to zmieni, bo Wydział cały czas się rozkręca i zdobywa coraz większą popularność, ale oby nie.

Poniżej parę zdjęć z Tribute to Motorhead (nie, nie słucham za bardzo, tego wieczoru przyszłam
z ciekawości i na spotkanie ze znajomymi:) ) i Tribute to Nirvana (co za wehikuł czasu! no i ten wokal.. wow) a na koniec, na deser, przypuszczam, iż sprawca całego remontowego zamieszania - przyłapany
Mr Jarecki:)















***









***


piątek, 15 lutego 2013

Cytrusove love

Dziś krótkie wtrącenie względem koncertowych wojaży:)

Dzień jest tak ponury i szary, że warto poprawić sobie humor nie tylko kolorami, ale i pobudzającymi smakami.
Jak grejpfruta samego w sobie nie znoszę, tak sok wyciśnięty z grejpfruta i pomarańczy w proporcjach 1:1 - py-cho-ta!
Na dzisiejsze śniadanie zawitała do mnie M., i udało mi się ją zarazić uwielbieniem dla tej witaminowej bomby.

Polecam nie tylko tym, których gorzki smak grejpfruta odstrasza. Wszystkim. Smacznego!






czwartek, 7 lutego 2013

Królewska Fabryka Karabinów

Ciężko było tam dotrzeć (błądzenie w najzimniejszy wieczór tej zimy to średnia rozrywka), ale było warto. Industrialny klimat Królewskiej Fabryki Karabinów niekoniecznie jest tym, co Tośki lubią najbardziej, ale jako sceneria koncertu zespołów takich jak Spoiwo i California Stories Uncovered
[na zdj.] zgrało się całkiem zgrabnie.


Zaskoczeniem dla nas był naprawdę spory tłum. Mimo że podgrzał on nieco temperaturę, niezbyt wysoką wśród chłodnych murów, stópki marzły, ale uszy rozgrzane były do czerwoności.
Zespół Spoiwo, którego dźwięki krążą wokół wrażliwości muzyki islandzkiej, dał cudowny koncert. Spore zamieszanie na scenie spowodowane problemami technicznymi i rotacje wśród muzyków nie przełożyły się na jakość gry. Przynajmniej ja, zauroczona od pierwszych dźwięków magią ich brzmienia, pozostaję wobec tych faktów bezkrytyczna:)

Podczas drugiego występu publiczność należała do tczewskiej kapeli California Stories Uncovered. Nie lubię jak zespół zdaje się być oddzielony od publiczności lustrem weneckim. Zabawa w: my [publiczność] Was widzimy, a Wy jesteście sami dla siebie, bez żadnej interakcji. Ale przyjmijmy, że chłopaki po dwuletniej przerwie byli lekko stremowani i speszeni gorącym przyjęciem, a nie aroganccy.
Można też przyjąć, że się po prostu czepiam, bo wyłączając obraz, muzycznie było naprawdę meega przyzwoicie. Nieprzygotowani na bis zdecydowali się powtórzyć jeden z utworów i to też nikomu nie przeszkadzało, bo na scenie widać było niesamowitą pasję.

Z niecierpliwością czekam na wiosenno-letnie koncertowanie w Królewskiej Fabryce Karabinów,
a tymczasem jako zmarźlak wolę chociażby Wydział Remontowy, o którym w następnym zdjęciowpisie :)!






poniedziałek, 4 lutego 2013

Kiev Office w Plamie

Dużo, dużo się dzieje. Stąd też mały poślizg z postem o występie gdyńskiej kapeli Kiev Office, która wystąpiła 25.01.2013. w gdańskiej Plamie. Koncert rozpoczął cykl klubowych koncertów mających być restrospekcją wystąpień poszczególnych zespołów podczas minionych edycji Fląder Festiwal(u). Więcej na ten temat piszę tutaj :)

Oprócz zimowych koncertów w Plamie, polecam też trzymać rękę na pulsie w kwestii tegorocznej (dziesiątej już!) edycji festiwalu, która odbędzie się 14-15 czerwca (szczegóły zapewne niebawem na stronie).

Czy mi się podobało czy nie przeczytacie w relacji na facebookowym profilu pitu pitu 3city podlinkowanym powyżej, natomiast zdjęcia z wydarzenia - poniżej ;)









PS. A zaraz, za chwilę, kolejne wpisy i zdjęcia - Tośka odwiedza Królewską Fabrykę Karabinów oraz Wydział Remontowy:)