Na urodziny Shadowplay, podczas których wystąpił tczewski zespół California Stories Uncovered, wpadłyśmy z poślizgiem, nie załapawszy się na pokaz mody. Na after party też nie zostałyśmy, zmywszy się do Wydziału Remontowego. Także krótką relację z urodzin Shadowplay w Instytucie Spraw Wszelakich okrajam do samego koncertu:)
Kto czytał, ten wie, a kto nie czytał, może nadrobić:
klik ! Krótko i oględnie rzecz ujmując, ich koncert
w Królewskiej Fabryce Karabinów był dla mnie... znośny. Słyszałam jednak wiele dobrych opinii na ich temat i stwierdziłam, że tak jak nie oceniamy książek po okładce, tak postaram się nie oceniać zespołu po jednym koncercie i, a co tam, pójdę.
Nie wiem co, jak i dlaczego, ale tym razem to był naprawdę z-n-a-k-o-m-i-t-y koncert! Cudowne przenikanie się dźwięków. Miałam wrażenie, że słucham nie kilku, ale jednego instrumentu, który jest
w stanie opowiedzieć swoim brzmieniem niestworzone historie. Muzycy totalnie odpłynęli, ale tym razem się temu nie dziwię, że byli tacy oderwani. Cali są muzyką i to naprawdę spójny obrazek.
W dwóch słowach: piękny hałas. Taka właśnie tytułowa cegła z nutellą. Coś surowego, brudnawego, coś czego bym nie zjadła i co chrzęści między zębami, ale podane jest z czymś tak smacznym, że pozostawia
w stanie rozanielenia i smakuje naprawdę wybornie. Ależ się cieszę, że chłopaki się 'reaktywowali'
i szykują się do wydania krążka:)
Polska muzyka naprawdę ma się dobrze!
PS. Żeby nie było, że same ochy i achy. Publiczność domagała się bisu, a zespół, tłumacząc się brakiem nowego materiału, zszedł ze sceny. Chyba bym już wolała, aby jak na poprzednim koncercie, powtórzyli któryś kawałek. Albo niech się solidnie przygotują do tego, że ludzie naprawdę chcą ich słuchać
i zaserwują wreszcie jakiś smaczek na koniec.